Kalocsa to ojczyzna papryki – słynnego na cały świat symbolu Węgier. To właśnie ona nadaje niepowtarzalny kolor i smak węgierskim daniom. U schyłku lata co roku odbywa się tu Festiwal Papryki. Huczne świętowanie paprykowych zbiorów ściąga do miasta turystów z najodleglejszych zakątków. Centrum zamienia się w kolorowy i smakowity jarmark.
Gwoździem programu jest Konkurs Gotowania Paprykowych Dań. Można obserwować zmagania zawodników, a potem oczywiście pokosztować niezrównanych węgierskich gulaszy, rybnej zupy czy prawdziwego leczo. Najedzeni koniecznie powinniśmy skręcić w ul. Wina i i Palinki. Krzyżuje się ona z ul. Papryki, na której kupić można paprykowe wyroby: przyprawy, marynaty i wszelkie wyroby rękodzieła nawiązujące do motywu papryki. Zabawę cały czas umilają występy dziecięce, taneczne i muzyczne.
Warto tu jeszcze raz podkreślić, że węgierska kuchnia nie jest ostra! Do większości potraw na początku gotowania dodaje się słodką paprykę w proszku. Daje ona piękny kolor i aromat, ale danie jest nadal łagodne. Ostrą paprykę podaje się na stół – najczęściej pod postacią pasty w słoiczku lub świeżą, pokrojoną w plasterki. Każdy zatem może doprawić potrawę tak, jak lubi. Taki zwyczaj króluje w restauracjach, jak i prywatnych domach. No chyba, że rzeczywiście trafimy na rodzinę, w której wszyscy domownicy uwielbiają piekło w gębie. Ale to się może zdarzyć pod każdą szerokością geograficzną.